dobre toniki do twarzy
Laurze było go tak bardzo żal. Żal lat spędzonych w izolacji, w przekonaniu, że wygląda ohydnie i dlatego nikt go nie pokocha. Że nikt nie doceni odwagi, która przyniosła mu te blizny. - Ileż ty przeszedłeś - wyszeptała z szacunkiem. Spojrzał jej w oczy. Patrzył, jak przysuwa się bliżej. Wbrew swojej woli cały się napiął. Zarzuciła mu rękę na szyję i przyciągnęła go do siebie. Przywarła ustami do blizn na czole, na powiekach, na policzku. Potem zaczęła rozpinać mu koszulę. Obsypała pocałunkami również szramy na jego szyi i ramionach. Jęknął, złapał ją w pasie i próbował od siebie odepchnąć, odwrócić. -Lauro, nie. -Nie odpychaj mnie, Richardzie. Proszę cię. Zniosłeś ból, gdy rany były świeże. Teraz to tylko blizny na twojej duszy. - Pokręcił głową, ale ona nie przestała obsypywać go pocałunkami. Rozpinała guzik po guziku. Jej wargi były jak łagodzący balsam. - Nie widzę żadnych okaleczeń. Widzę tylko oznaki twojej odwagi. Rany odniesione w wojnie. Serce Richarda łomotało miarowo i mocno. Przesunął dłoń na jej kark i wsunął we włosy. Złacisnął palce i odciągnął jej głowę do tyłu. - Nie chcę, żebyś mnie dotykała z litości. Spojrzała mu prosto w oczy. - Och, moja piękna bestio - powiedziała niskim, uwodzi cielskim tonem. - Litość to ostatnia rzecz, jaką przy tobie czuję. Wykrzywił wargi. -Jest ich więcej... na żebrach, biodrze... na nodze - prowokował ją do innych reakcji. -Nic mnie to nie obchodzi. Kiedy wreszcie to zrozumiesz? - Ja nigdy... to znaczy, żadna kobieta mnie tak nie dotykała. Uśmiechnęła się łagodnie. - Jejku, jejku, wychodzi na to, że jesteś prawie prawiczkiem, co? Parsknął śmiechem, a potem zamarł, gdy całym ciałem przywarła do niego. Czuł każdą krzywiznę jej miękkiego ciepła, nacisk jędrnych piersi. Uświadomił sobie, że pod szlafrokiem jest zupełnie naga. Każdy nerw w jego ciele wołał, domagał się tej kobiety. Ucieleśniała szaleństwo i wolność. Wyszeptał jej imię. Nerwowo gładził plecy Laury. Wyciągnęła mu koszulę ze spodni, rozsunęła ją i położyła dłonie na nagiej skórze. Mocne jak postronki mięśnie świadczyły o tym, że samotny czas spędzał na wyciskaniu ciężarów. Efekt był imponujący. W jej oczach był najpiękniejszym człowiekiem na ziemi. Podniecał ją sam jego widok, a gdy ją dotykał, namiętność brała nad wszystkim górę. Z każdym pocałunkiem Richard czuł, jak jego dusza się uwalnia. Zanurzył palce w jej włosach. Całował ją żarłocznie. Chciwie. Bez hamulców. Smakował. Brał. A ona dawała. Otoczył ją ramionami i podniósł do góry. Była drobna, krucha, a jednak bardzo kobieca. Pocałunkami zabrała mu oddech, ukradła duszę.