patrolujących ulice.
- Rozejrzyj się dookoła - parsknął. - Myślisz, że często tu zaglądają? Poza tym chcę, żeby ludzie widzieli tę broń, i chcę mieć ją pod ręką w razie potrzeby Ta wielka kabura na udzie upodobniała go do jakiegoś współczesnego rewolwerowca wyjętego spod prawa. Nawet jego sposób chodzenia: miękki, doskonale zbalansowany, przywodził na myśl dawne kowbojskie czasy. Milla bez trudu wyobraziła sobie Diaza z pasami ładownic skrzyżowanymi na piersi i z zawiązaną wokół głowy kolorową chustą skrywającą dolną połowę twarzy Szedł powoli, zagłębiając się w labirynt coraz węższych i coraz bardziej nieprzyjemnych uliczek. Milla podążała tuż za nim, zasłaniając się kurczowo ściskaną torebką. Najwyraźniej nie szła wystarczająco blisko, bo Diaz złapał ją lewą ręką za prawy nadgarstek i przyciągnął do siebie. Włożył jej dłoń za swój pasek. - Trzymaj się i nie zostawaj z tyłu. Tak jakby miała na to ochotę. an43 211 Starała się patrzeć pod nogi, tym bardziej że miała na stopach sandały. Cóż, nie podzielała zdania Diaza wyrażonego w biurze, że nie musi się przebierać. O wiele lepiej czułaby się w spodniach i w porządnych butach - i do tego jeszcze w kamizelce kuloodpornej. Tymczasem lawirowała pomiędzy śmieciami i innymi odpadami nieokreślonej proweniencji, w których naturę wolała nie wnikać. Prawa dłoń Diaza spoczywała na kolbie pistoletu: nie trzymała jej, tylko leżała lekko, gotowa w każdej chwili do działania. Mężczyzna skręcił w uliczkę jeszcze węższą od poprzednich i zatrzymał się przed drzwiami, które dawno temu pomalowano na niebiesko. Teraz pozostały na nich już tylko ostatnie ślady farby, a dziury w drzwiach zakryto kartonem przytwierdzonym taśmą samoprzylepną. Diaz zapukał w przegniłą framugę. Ze środka dobiegło szuranie, potem drzwi uchyliły się na centymetr i przez szparę spojrzało na nich ciemne oko. Jego właścicielka wydała z siebie stłumiony pomruk, najwyraźniej rozpoznając przybysza. - Lola Guerrero - powiedział twardym i rozkazującym tonem. - Si - odparła kobieta ostrożnie. Diaz wyciągnął rękę i pchnął drzwi do środka. Lola wydała z siebie pisk protestu i cofnęła się o kilka kroków. Mężczyzna tylko zajrzał do wnętrza, pozostając na progu, gospodyni zawahała się. Diaz milczał. I czekał. Światło w domku było słabe, przyćmione, ale mimo to Milla zauważyła ciekawskie spojrzenia, które rzucała na nią Lola. an43 212 Może ośmieliła ją trochę obecność drugiej kobiety, bo w końcu mruknęła „Pasę" i wpuściła ich do środka. Wewnątrz domu panował zaduch. Pojedyncza naga żarówka świeciła się w małej lampce stojącej w rogu pomieszczenia. Stary wentylator, wiatrak bez drucianej osłony, warczał głośno, poruszając gęste powietrze. Lola wyglądała na jakieś sześćdziesiąt lat, była pulchna i miała zdrową cerę, co świadczyło o tym, że choć mieszka w slamsach, głodu na pewno nie cierpi. W dłoni Diaza pojawiły się banknoty; podał je kobiecie.