– Co się dzieje, malutka? – Ponownie potarła jej usta smoczkiem od
butelki. – No, otwórz buzię. Prawie nic dzisiaj nie jadłaś. Ku jej uldze Emma zaczęła ssać, lecz trwało to krótko i znów zaczęła płakać. Kate jeszcze bardziej się skurczyła, czując przenikliwy ból. Jednocześnie w jej głowie zapaliła się czerwona lampka. Coś tu się nie zgadza. Emma nigdy nie miała problemów z jedzeniem, rzadko też zachowywała się w ten sposób, a już na pewno nie tak długo. Położyła rękę na czole córki. Było gorące niczym mały piecyk. Luke zatrzymał się nagle. – Czy coś się stało? Kate wskazała małą. – Wydaje mi się, że jest chora. – Przywarła wargami do jej czoła. – Nigdy nie była taka gorąca. – Zaraz sprawdzę. – Luke położył dłoń na czółku Emmy. – Rzeczywiście, ale to może tylko zmęczenie. Dzieci zwykle są nieco cieplejsze od dorosłych. Spróbuj ją nakarmić. – Robię to od ładnych paru minut, ale nie chce jeść. – Westchnęła ciężko. – Boję się, Luke. Nigdy wcześniej nie była chora. – Może wcale nie jest chora, Kate. Tylko trochę... rozdrażniona. – Jej pediatra jest w Mandeville. A poza tym moje... – Z trudem zaczerpnęła powietrza. – Emma ma już chyba dosyć tego wszystkiego. Nie powinnam była zabierać jej w taką podróż. – A co byś z nią zrobiła? – rzucił, tracąc cierpliwość. – Zostawiła w Mandeville, żeby Powers mógł ją łatwiej zamordować? Kate odwróciła się od niego i przytuliła córkę mocno do piersi, czując, jak płoną jej policzki. Po chwili Luke przysunął się do nich i objął ją oraz Emmę. – Przepraszam, Kate, nie powinienem był tego mówić. Potrząsnęła głową. – Nie, nie. Mam jednak wrażenie, że i tak wszyscy umrzemy, tyle że trochę później. Obrócił ją i spojrzał jej w oczy. – Nie mów tak. Mamy przecież... – Nic nie mamy! – wybuchnęła. – Mamy to samo, co mieliśmy w Houston! – Od początku wiedzieliśmy, że sprawa wcale nie jest prosta. Teraz potrzebujemy trochę więcej czasu... – I właśnie tego zaczyna nam brakować. – Westchnęła spazmatycznie. – Szukamy igły w stogu siana. Nigdy nie znajdziemy tych informacji. A teraz jeszcze Emma się rozchorowała. Nie mogę jej wlec z jednego miejsca na drugie. To jej szkodzi! – Posłuchaj, Kate, nie wiemy, czy John dotarł do informacji o mnie. A poza tym prawie nikt nie wiedział, że jedziemy do Waszyngtonu. – Dotarł. I wie, że tutaj jesteśmy! – Odwróciła się i podeszła do okna. Emma znowu się rozpłakała, więc zaczęła ją kołysać na rękach. – Czuję go, Luke. On depcze nam po piętach. Może nawet obserwuje, śmiejąc się z naszych wysiłków. A teraz jeszcze... Emma. – Uspokój się. – Podszedł do niej i wziął jej twarz w dłonie. – Zadzwonię do recepcji. Na pewno będą wiedzieli, gdzie znajdziemy lekarza. – A potem co? – spytała, czując, jak łzy płyną jej ciurkiem po policzkach. – Znowu zmienimy hotel? Przecież wiesz, że nie możemy bez końca uciekać. – Przestańcie! – Julianna nagle podniosła się z fotela. – Nie mogę już tego słuchać. Kate i Luke spojrzeli na nią zdziwieni. Nawet Emma przestała płakać.